poniedziałek, 30 lipca 2012

Sklepowe swawole Agatki

Byłam wczoraj wieczorem w Tesco na zakupach z moją córeczką. Zabrakło mleka, więc zrobiłyśmy sobie z Małą spacerek. Pochodziłyśmy chwilę po sklepie. Oczywiście Agatka musiała zatrzymać się przy regale z zabawkami. Kolejka jak zwykle była długa, wiadomo – ludzie masowo robią zakupy po pracy. Nie wzięłyśmy zbyt wielu produktów, poszłyśmy więc do samoobsługi.

Dla małej to dodatkowa frajda. Uwielbia bawić się w domu w sklep, a tam może się pobawić w kasjerkę. Do tego zawsze uroczo śmieje się, kiedy czytnik kodów pika przy zbliżaniu produktów. Tym razem tak się rozochociła, że kiedy pakowałam kupione towary, podeszła do terminalu obok i zaczęła machać paczką cukierków przed skanerem, zbliżając ją i oddając, tak, że w końcu czytnik kodów zaczął pikać jak szalony. Do tego kasa nabiła wielokrotnie cenę za cukierki, a ja już za nie zapłaciłam. Przybiegła kasjerka, krzycząc, że nie pilnuję dziecka. Musiałam tłumaczyć się ochronie... A Agunia strasznie się rozpłakała. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię – wszyscy się nam przyglądali.

W końcu wszystko zostało wyjaśnione. Mój słodki aniołek nieźle nabroił... Ale przynajmniej teraz już wie, że czytnik kodów to nie zabawka i nie chce już być panią sklepową, teraz bawi się w kucharkę...

Sygnalizator

Była mroźna grudniowa noc, gdy wracałam ulicami mojego miasta do domu. Przechodząc niedalego centrum miasta usłyszałam ogłuszający alarm. Z początku zignorowałam go, myśląc o wielu samochodach, których alaramy antywłamaniowe włączają się bez powodu. Jednak widząc w oddali migające czerwone światło zrozumiałam, że ten dźwięk może oznaczać coś poważniejszego.

Zatrzymałam się na chwilę zbierając w sobie odwagę i siły do dalszego działania i pobiegłam w stronę światła. Nie wiedząc co na mnie może czekać tuż za zakrętem, poczułam lekki strach. Ujrzałam migotający sygnalizator wewnętrzny w jednym ze sklepów odzieżowych oraz rozbitą szybę. Nie wiedziałam, czy to złodziej rozbił szybę, czy pijany mężczyzna, chcący popisać się przed znajomymi, ale postanowiłam nie ignorować sprawy. Zadzwoniłam więc na policję.

Po paru dniach odwiedził mnie posterunkowy wraz z właścicielką sklepu. Okazało się, że gdyby nie mój telefon, nie udałoby się schwytać dwóch kobiet, które napadły na sklep, a tym samym odzyskać skradzionych pieniędzy. Poczułam ulgę i radość na myśl, że pomogłam starszej kobiecie przed utratą części jej zarobku, na który ciężko pracowała, a także, że pomimo strachu i zmęczenia zrobiłam coś, co wymagało heroicznej postawy.

Czerwcowy upalny dzień

Czerwcowy upalny dzień miał być kolejnym z tych, w których patrząc przez okno na spacerowiczów, użalałabym się z koleżanką nad swym marnym losem – dlaczego musimy siedzieć w tej budzie? Jednak komuś "u góry" chyba znudziło się wysłuchiwanie naszych narzekań i sprawy potoczyły się nieco inaczej...

Do sali wszedł woźny mówiąc, że zajęcia są odwołane. Mina nauczyciela angola, który właśnie zamierzał nam zapowiedzieć kolejny sprawdzian była zniesmaczona. Przyczyną był fakt wymiany na wszystkich korytarzach urządzeń o nazwie "sygnalizator pożarowy", ponieważ wcześniejsze przy sprawdzaniu ich jakości, okazały się być uszkodzone. Mówili też coś, że "puszki instalacyjne są do sprawdzenia", ale już ich nie słuchałam.

Jedna mała rzecz do wymiany, a przyniosła tyle radości uczniom! Bez zastanowienia spakowałyśmy swoje rzeczy do plecacka i wybiegłyśmy ze szkoły. Szybko zorganizowałyśmy wspólny wyjazd z koleżankami nad jezioro, by rzucić okiem na okolicznych plażowiczów. ;) Liczę, że w kolejnych dniach woźny zaskoczy nas miłą równie miłą "niespodzianką". ;)